Szukaj OK
wydarzenia << powrót do listy
Otwarcie przestrzeni  Think Art

Otwarcie przestrzeni Think Art

 

24 marca 2010 roku  THINK ART - MYŚLENIE SZTUKĄ otwiera swoją przestrzeń dla MYŚLI I SZTUKI.

 


w dniu otwarcia THINK ART gości sztukę

Smak prawdziwy nigdy nie jest smakiem połowicznym - oznajmił swego czasu John Constable angielski malarz, uznawany za jednego z najwybitniejszych pejzażystów XIX wieku, i jakoś tak niewiadomo skąd przypłynęła do mnie ta konstatacja w trakcie uroczystości otwarcia nowej poznańskiej przestrzeni sztuki. Było to 24 marca br. we wspaniale zaaranżowanym parterowym wnętrzu z szyldem "THINK ART" przy ul. Za Groblą. Ta ulica w ogóle ciekawie się porządkuje i jeżeli przetrzyma jęki kryzysu, może być ładnym zakątkiem naszego miasta. A wracając do nowej przestrzeni sztuki to - pozornie, gdy rozglądnąć się po wnętrzu: na ścianach obrazy Danuty Krupskiej-Sołowiej, Izabeli Rudzkiej, Roberta Bartoszka i Dariusza Głowackiego, na ... kocyku - rzeźba Krzysztofa Sołowieja - kolejna Galeria Sztuki.

 

Gdy jednak wczytać się w program przedsięwzięcia, wyeksplikowany przez gospodynię miejsca, znakomitą artystkę i prężną organizatorkę (żeby przypomnieć choćby sprzed dwóch lat dużą w Poznaniu wystawę szkła znanej weneckiej pracowni artystycznej BERENGO - o czym pisaliśmy na tych stronach, wśród eksponatów której były i projekty wymienionych przed chwilą twórców) Izabelę Rudzką, pojmujemy, że ma tu nastąpić ekspansja w kierunku przeorientowania powszechnej w wielu kręgach mentalności, pojmującej sztukę jako dar tylko dla wyjątkowo wtajemniczonych, nie zaś jako wzbogacenie, uwrażliwienie myślenia o każdym przedsięwzięciu i przeniesienie tegoż na wszystkie konkretne działania. - Stąd moje przywołanie myśli Constable o smaku. Brakuje go bowiem wielu, także tym wierzącym, że go posiadają.

 

Iza cytowała powiedzenie Alberta Einsteina, iż: "Brak wiedzy nie jest tak ograniczający, jak brak wyobraźni". To się jakoś składa. Nic bowiem gorszego nad brak wyobraźni i brak dobrego smaku. Skutkuje to siermiężnością, prostactwem, bylejakością. Skutkuje zadowoleniem z byle czego lub wniebowzięciem w kiczu, skądinąd nazywanym za Abrahamem Molesem "sztuką szczęścia"...

 

THINK ART porywa się na konsultacje indywidualne i zbiorowe - cytuję z ulotki firmy - treningi, seminaria, warsztaty, planowanie, opracowanie strategii, projektowanie przestrzeni, desigen, kontrakty serwisowe. Mówiąc krócej, na edukację po prostu, na to czego nie ma w przedszkolu, w szkole, ani w gruncie rzeczy nawet na artystycznych studiach. Bo nikt na co dzień nie zajmuje się naszą wyobraźnią, naszym poczuciem smaku. Jesteśmy na zasadzie "jakim mnie panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz". W konsekwencji otacza nas to, co otacza, zbyt mają przede wszystkim akcesoria, przedmioty oględnie mówiąc nie wyszukane itd. itd. Żadnych większych aspiracji, a jak już to nierzadko żenująco prostackie.

 

Iza mówi idealistycznie: Siła sztuki daje nam skrzydła do lotu ponad poziomy ograniczającej nas codzienności, odkrywa na nowo wymiary naszej przestrzeni, przywołuje odważnie Romantyków: "Sięgaj, gdzie wzrok nie sięga"... Wiem, że jest zdeterminowana, silna i przekonywująca, więc kiedy dociekam dalej, kogo chce w to wszystko wciągnąć, a ona mówi mi, że poprzez analizę procesu tworzenia (na przykładzie malarstwa i rzeźby), chce dotrzeć do wszelkich menadżerów, żeby rozszerzyć ich potencjał podejmowania decyzji, dalej wprowadzanie każdego kto się tu zgłosi, poprzez prezentację nauki i najnowszych technologii, w arkana modyfikacji przestrzeni, dobieranie sztuki w harmonii z osobowością, zaprzyjaźnianie się ze sztuką, budowanie kolekcji ... widzę, że boli ją rzeczywistość, że jest, jak wspomniałam, pełna ideałów. No i trzymam kciuki. Cytując jednakże José Ortegi y Gasseta z jego "Dehumanizacji sztuki i innych esejów" (wydanie z 1980 roku), co następuje:

"[..] Dla najnowszego pokolenia sztuka jest sprawą bez znaczenia. Zdanie to przeraziło mnie, kiedy zobaczyłem je na piśmie jestem, bowiem w pełni świadomy wszystkich różnorodnych znaczeń, jakie w sobie niesie. Nie chodzi o to, że pierwszemu lepszemu człowiekowi sztuka wydaje się mniej ważna, niż wydawała się poprzednim pokoleniom, lecz o to, że w oczach samego artysty uprawianie sztuki jest działalnością atranscendentną. Ale to stwierdzenie też nie oddaje dokładnie sytuacji. Rzecz nie w tym, że artysta lekceważy swą sztukę i swe zajęcie, lecz w tym, że zajmują go one właśnie dlatego, że nie mają poważniejszego znaczenia, i to tym bardziej go pociągają, im bardziej tak jest. Lepiej będzie można zrozumieć to, co zaszło, jeśli porównamy rolę sztuki dzisiejszej z tą, jaką odgrywała trzydzieści lat temu i w ogóle w ciągu minionego stulecia. [...]"

 

Niech ta refleksja będzie wskazówką, przypomnieniem, że Myślenie Sztuką ma swój głęboki sens. Uczłowiecza nas. Po prostu.

 

Grażyna Banaszkiewicz

źródło: www.europartner.com.pl

<< powrót do listy